Wiedźmin Wiki
Advertisement
Wiedźmin Wiki

Dane z książek Sapkowskiego[]

– Mam dla ciebie dwa drakkary, o które prosiłaś. „Alkyone" i „Tamarę". I drużynę, ma się rozumieć. „Alkyone" dowodził będzie Guthlaf, syn Svena, prosił o ten zaszczyt, przypadłaś mu do gustu, Yennefer.

Wieża Jaskółki

– (...) Odpłynęła dwoma drakkarami, "Tamarą" i "Alkyone", z załogami złożonymi wyłącznie z ochotników. To było dwudziestego ósmego sierpnia, dwa tygodnie temu.

Wieża Jaskółki

– Potrzebuję ochotników (...) Nie więcej, niż to konieczne, by przez krótki czas sterować drakkarem. Nie wiem, ilu do tego potrzeba ludzi, nie znam się na tym. Ale proszę, by nie zostawić na „Alkyone" nawet jednego człowieka ponad konieczną liczbę.

Wieża Jaskółki

– Magiczka, Guthlaf a owa ósemka ochotników weszli na „Alkyone" i pożeglowali na Głębię. Myśmy, na „Tamarze", wedle rozkazu na uboczu się trzymali, ale tak, by zanadto nie odstać.
(...) Tam, gdzie myśmy byli, „Tamara" znaczy, spokojnie było. Choć wicher trochę świszczał i nieboskłon pociemniał od chmur tak, że z dnia noc się niemal uczyniła, Ale tam, gdzie była „Alkyone", tam piekło się rozpętało znienacka. Piekło prawdziwe...

Wieża Jaskółki

Pod godzącym w nią stożkiem czarnych chmur „Alkyone" tańczyła na fali jak korek, kręcąc się, wirując i podskakując, zapadając w fale już to dziobem, już to rufą. Momentami drakkar zupełnie niemal znikał im z oczu. Momentami widać było tylko pasiasty żagiel. (...)
Wir kręcił „Alkyone" coraz szybciej i szybciej. Tarcze odrywane siłą odśrodkową od burt drakkara zafurczały w powietrzu jak dyski, frunęły na prawo i lewo potrzaskane wiosła. (...)
Niebo nad „Alkyone" zrobiło się czarne, czerń eksplodowała nagle zygzakami błyskawic, które oplotły drakkar niczym macki meduzy. Skłębione w fantastyczne kształty chmury skręciły się w potworny lej. Drakkar kręcił się w kółko z niesamowitą prędkością. Maszt trzasnął jak zapałka, zerwany żagiel pomknął nad grzywaczami niby ogromny albatros. (...)
Przez własne wrzaski, poprzez zagłuszający wszystko huk żywiołów, usłyszeli jednak krzyk ludzi z „Alkyone". Krzyk tak niesamowity, że włosy stanęły im dęba. (...)
„Alkyone", wciąż wirując, powoli wzniosła się nad fale. I wznosiła coraz wyżej i wyżej. Widzieli ociekający wodą, obrośnięty muszlami i glonami kil. Zobaczyli czarny kształt, spadającą w fale sylwetkę. Potem drugą. I trzecią. (...)
„Alkyone" była już dobre sto łokci nad bulgoczącą jak wrzątek powierzchnią morza. Nadal wirowała, ogromne, ociekające wodą wrzeciono, oplecione ognistą pajęczyną błyskawic, niewidzialną siłą wciągane w skłębione chmury.
Nagle powietrze rozdarła świdrująca uszy eksplozja. (...)
Wicher ścichł, fale uspokoiły się. Ale niebo nadal było czarne od kłębiących się chmur.
Po „Alkyone" nie zostało nawet śladu.

Wieża Jaskółki

Kamienista równina, na niej leżała rozwalona "Alkyone". I liczne inne wraki, sterczącymi żebrami wręgów przypominające szkielety morskich potworów. Crach miał rację, pomyślała. Statki, które bez wieści zniknęły na Głębi Sedny, nie uległy katastrofom naturalnym.

Wieża Jaskółki

Advertisement