Wiedźmin Wiki
Advertisement
Wiedźmin Wiki

Tajemnice Loc Muinne to zadanie poboczne w grze Wiedźmin 2: Zabójcy Królów.

Dziennik[]

W pobliżu wielkiej wieży w Loc Muinne Geralt natknął się na parę osobliwych jegomościów. Nie jestem pewien, czy już o nich wspominałem. Jeśli nie, to wiedzcie, że byli oni alchemikami, cokolwiek podejrzanymi, a na pewno nieznanymi w kręgach akademickich. Wiedźmin dowiedział się od nich, że w podziemiach ruin miasta znajduje się pracownia wielkiego Daerhenny. Czarodziej ów był sławny nawet po stuleciach, które minęły od jego śmierci. Jeśli w pracowni Daerhenny można było zgłębić choćby ułamek wiedzy maga lub znaleźć jedno z jego dzieł, sprawa okazałaby się definitywnie warta zachodu, więc Geralt wszedł do wieży, by spotkać się z członkami ekspedycji badawczej.
Okazało się jednak, że członkami ekspedycji są Nilfgaardczycy. Na skutek ostatnich wydarzeń Geralt miał niską tolerancję na Czarnych, szczególnie jeśli byli pyskaci. Miarka się przebrała i wiedźmiński miecz sprawił, iż wyprawa już na samym początku zakończyła się niepowodzeniem.
A w podziemiach roiło się od potworów. Geralt wraz z Cynthią i Adalbertem musieli stawić czoła trupojadom.
Kanały stały się wreszcie bezpieczne. Członkowie ekspedycji mogli podążać dalej, w stronę pracowni.
Drzwi do warsztatu Daerhenny były zamaskowane iluzją. Szczęśliwie w drużynie znajdowało się dwoje czarodziejów – Cynthia pokazała, co potrafi i rozproszyła złudzenie.
Grupa natrafiła na kolejną przeszkodę. Drzwi strzegło oko strażnicze, twór Daerhenny. Zbity z tropu Geralt podszedł bliżej i…
Oko zadało zagadkę. Okazało się, że Daerhenna bywał również dziecinny i dowcipny. Przejść dalej mogli tylko ci, którzy potrafili rozwiązać zagadkę oka. Do odpowiedzi wyrwał się jeden z alchemików – Gaspar. Odpowiedział źle i zginął.
Na szczęście Geralt stanął na wysokości zadania i zdołał rozwiązać zagadkę oka. Wszyscy odetchnęli z ulgą. Wejście do pracowni Daerhenny stanęło otworem.
Jednakowoż wiedźmin i spółka nie mieli czasu, by od razu podziwiać nowo odkryte miejsce. Do pomieszczenia przebiła się ekipa redańskich rywali. Wśród poszukiwaczy skarbów nie ma sentymentów – skoro w jednej z podziemnych komnat znalazły się dwie konkurencyjne grupy, wyjść z niej mogła tylko jedna.
Zastanawialiście się, skąd w dawno opuszczonych podziemiach biorą się szkielety? Zapewne z Redańczyków, którzy zadarli z wiedźminami. Drużyna zostawiła za sobą pokonanych, ruszyła dalej i natrafiła na nowego strażnika. Cynthia ponownie posłużyła się magią, a ujawniony przez nią strażnik, jak można się było spodziewać, odpowiedział nową zagadką.
"Grupa podróżnych przez mrok wędrowała. Nad nimi trzech przewodników i trójka ich została. W nocy szli za smokiem o wężowych splotach. I za srebrną panią, gdy naszła ją ochota, by pokazać oblicze. W dzień wiodła ich góra-skarbiec. Jej bogactw nie zliczę". "Tak brzmiały słowa zagadki. Geralt naradził się z kompanią i doszedł do wniosku, że trzech zagadkowych przewodników należy dopasować do trzech ilustracji na freskach. Ponieważ pod każdym z fresków znajdowała się kamienna płyta, po wybraniu swojego typu najpewniej należało stanąć na odpowiedniej płycie.
Zagadka była nie lada wyzwaniem. Wspólnym wysiłkiem udało się ją jednak rozwiązać. Kolejne drzwi stanęły otworem przed drużyną. Niestety, tylko ci, którzy stali przy freskach, byli bezpieczni. Z powodu złośliwości Daerhenny zginął alchemik Farid. Drużyna pożegnała zabitego milczeniem i ruszyła w głąb pracowni.
Lecz i tutaj na naszych nieustraszonych poszukiwaczy czekało wyzwanie. Drogi do pozostałości po Daerhennie bronił stworzony przez czarodzieja golem. Geralt nie mógł się nadziwić mistrzostwu Daerhenny, gdyż twór okazał się nieprzeciętnym i bystrym rozmówcą. Było to niepomyślne odkrycie dla naszych chwatów, jednak Geralt podjął próbę wykiwania sprytnego strażnika.
Muszę pochwalić Geralta, gdyż potraktował dyskusję z golemem jak pojedynek na miecze i okazał się równie dobry w retoryce, jak był w fechtunku. Nasz bohater sprawdził przeciwnika, dostrzegł słaby punkt w jego obronie i wykorzystał słabość bez litości. Sztuczna istota, uzbrojona po zęby w aksjomaty logiki, pozbawiona była zdrowego rozsądku. Sprowadzona na manowce rozumowania nie wiedziała, co uczynić i została unieszkodliwiona. Nic już nie broniło dostępu do pracowni Daerhenny.
Pracownię czarodzieja, jak można było przypuszczać, wypełniała magia. Ostrożna Cynthia wyczuła aurę i, jak wcześniej, posłużyła się zaklęciem, by sprawdzić, jakie jeszcze niespodzianki Daerhenna przygotował dla intruzów. W tym czasie Geralt i Adalbert cierpliwie czekali.
Zaklęcie Cynthii rozproszyło iluzję i oczom naszej trójki ukazała się niezwykła maszyna, bez wątpienia dzieło Daerhenny. Wyprawa doszła do celu i pozostało tylko sfinalizować umowę między wiedźminem a Nilfgaardczykami. Tymczasem artefakt nęcił i trudno było nie przyjrzeć się mu z bliska i go nie dotknąć.
Not asking to use the Megascope:
Jednakowoż Adalbert wysunął wobec wiedźmina obiekcje w postaci paskudnego zaklęcia. Nie w smak mu było, że jakaś część spadku po Daerhennie może nie przypaść w udziale cesarzowi. Prócz tego nie przepadał za Geraltem. Nareszcie z worka wyszło nilfgaardzkie szydło i nasz bohater musiał stawić czoła dwójce zdradzieckich czarodziejów.
Asking to use the Megascope:
Artefakt Dearhenny wykorzystywał więź emocjonalną między użytkownikiem a jego celem i mógł posłużyć do nawiązania połączenia na odległość. Słysząc o tym, Geralt chciał go użyć, gdyż wciąż jeszcze miał do rozwikłania kilka tajemnic. Cynthia nie protestowała, ale Adalbert kategorycznie zabronił zbliżać się do maszyny. Miarka się przebrała. Napięcie, które narastało między czarodziejem a wiedźminem, wyładowało się w jednym akcie gniewu. Adalbert cisnął w wiedźmina paskudnym zaklęciem i rozpoczęła się walka. Geralt nie był jednak osamotniony. Cynthii od długiego czasu nie podobało się postępowanie Adalberta – miała zgoła inny pogląd na sprawę podziału łupów, więc w starciu z czarodziejem stanęła po stronie wiedźmina.
Śmierć Adalberta przerwała jego protesty. Cynthia pozwoliła wiedźminowi użyć artefaktu Daerhenny jeden raz, ale Geralt i tak był zadowolony. Zdobyte dzięki magii informacje okazały się wartościowe.
Gdy wiedźmin zrobił swoje, przyszedł czas na pożegnanie. Geralt rozstał się z nilfgaardzką czarodziejką pokojowo, niemal po przyjacielsku. Cynthia zniknęła w portalu wraz z artefaktem Dearhenny. Po użyciu artefaktu nasz bohater wrócił do swoich spraw, które nie cierpiały zwłoki.
Advertisement