Wiedźmin Wiki
Advertisement
Wiedźmin Wiki

Dane z książek Sapkowskiego[]

Vedymini, alias Wiedźmini wśród Nordlingów tajemnicza i elitarna kasta kapłanów-wojowników, prawdopodobnie odłam druidów. Wyposażeni w wyobrażeniu ludowym w moc magiczną oraz nadludzkie zdolności, stawiać mieli do walki przeciwko złym duchom, potworom i wszelkim ciemnym siłom. W rzeczywistości, mistrzami będąc we władaniu bronią, byli używani przez władyków Północy w walkach plemiennych, między owymi toczonych. W boju wpadali w trans, wywoływany, jak się mniema, autohipnozą lub środkami odurzającymi, walczyli ze ślepą energią, będąc całkowicie niewrażliwymi na ból i poważne nawet obrażenia, co umacniało przesądy o ich nadprzyrodzonej mocy. Teoria, wedle której mieli być produktami mutacji lub inżynierii genetycznej, nie znalazła potwierdzenia. Są bohaterami licznych podań Nordlingów (por. F. Dellanoy, „Mity i legendy ludów Północy”).
Effenberg i Talbot,
Encyclopaedia Maxima Mundi, tom XV

Czas pogardy

Przed sobą na stole miał niedużą, okutą skrzyneczkę. Otworzył ją. Wewnątrz, ciasno, w wyłożonych sucha trawa przegródkach, stały flakoniki z ciemnego szkła. Wiedźmin wyjął trzy.
Z podłogi podjął podłużny pakunek, grubo owinięty owczymi skórami i okręcony rzemieniem. Rozwinął go, wydobył miecz z ozdobna rękojeścią, w czarnej, lśniącej pochwie pokrytej rzędami runicznych znaków i symboli. Obnażył ostrze, które rozbłysło czystym, lustrzanym blaskiem. Klinga była z czystego srebra.
Geralt wyszeptał formulę, wypił po kolei zawartość dwóch flakoników, po każdym łyku kładąc lewą dłoń na głowni miecza. Potem, owijając się szczelnie w swój czarny płaszcz, usiadł. Na podłodze. W komnacie nie było żadnego krzesła. Jak zresztą w całym dworzyszczu.
Siedział nieruchomo, z zamkniętymi oczami. Jego oddech, początkowo równy, stał się nagle przyspieszony, chrapliwy, niespokojny. A potem ustał zupełnie. Mieszanka, za pomocą której wiedźmin poddał pełnej kontroli pracę wszystkich organów ciała, składała się głównie z ciemiężycy, bieluniu, głogu i wilczomlecza. Inne jej składniki nie posiadały nazw w żadnym ludzkim języku. Dla człowieka, który nie był, tak jak Geralt, przyzwyczajony do niej od dziecka, byłaby to śmiertelna trucizna.
Wiedźmin gwałtownie odwrócił głowę. Jego słuch, wyostrzony obecnie ponad wszelką miarę, z łatwością wyłowił z ciszy szelest kroków na zarośniętym pokrzywami dziedzińcu. To nie mogła być strzyga. Było za jasno. Geralt zarzucił miecz na plecy, ukrył swój tobołek w palenisku zrujnowanego kominka i cicho jak nietoperz zbiegł po schodach.
Na dziedzińcu było jeszcze na tyle jasno, by nadchodzący człowiek mógł zobaczyć twarz wiedźmina. Człowiek – był to Ostrit – cofnął się gwałtownie, mimowolny grymas przerażenia i wstrętu wykrzywił mu usta. Wiedźmin uśmiechnął się krzywo – wiedział, jak wygląda. Po wypiciu mieszanki pokrzyku, tojadu i świetlika twarz nabiera koloru kredy, a źrenice zajmują całe tęczówki. Ale mikstura pozwala widzieć w najgłębszych ciemnościach, a o to Geraltowi chodziło.
Ostrit opanował sie szybko.
– Wyglądasz, jakbyś już był trupem, czarowniku – powiedział. – Pewnie ze strachu. [...]

Opowiadanie Ostatnie życzenie w zbiorze Ostatnie życzenie

Rycina przedstawiała rozczochrane straszydło na koniu, z ogromnymi ślepiami i jeszcze większymi zębami. W prawej ręce straszydło dzierżyło pokaźny miecz, w lewej wór pieniędzy.
– Wiedźmak [...], przez niektórych wiedźminem zwany. Wzywać go niebezpiecznie bardzo, wżdy trzeba, bo gdy przeciw potworu a plugastwu niczym nie uradzi, wiedźmak uradzi. Baczyć aby trzeba [...], coby wiedźmaka nie dotykać, bo od tego oparszywieć można. A dziewki przed nim kryć, bo wiedźmak chutliwy jest ponad miarę wszelką... [...] chociaż wiedźmak wielce chciwy a na złoto łasy [...] nie dać onemu więcej jak: za utopca srebrny grosz albo półtorak. Za kotołaka: srebrne grosze dwa. Za wąpierza: srebrne grosze cztery...

Opowiadanie Kraniec świata w zbiorze Ostatnie życzenie

Popyt na poezję i dźwięk strun lutni nie spadnie nigdy. Z twoim zawodem jest gorzej. Wy, wiedźmini, sami przecież pozbawiacie się pracy, stopniowo, ale stale. Im lepiej i sumienniej pracujecie, tym mniej macie do roboty. Przecież waszym celem, racją waszego istnienia jest świat bez potworów, świat spokojny i bezpieczny. Czyli świat, w którym wiedźmini są zbędni. Paradoks, prawda?

Ostatnie życzenie

Czytasz Rodericka de Novembre? Są tam, o ile pamiętam, wzmianki o wiedźminach, o tych pierwszych, którzy zaczęli jeździć po kraju jakieś trzysta lat temu. [...] My, ludzie, byliśmy tu intruzami. Tą ziemią władały smoki, mantikory, gryfy i amfisbeny, wampiry, wilkołaki i strzygi, kikimory, chimery i latawce. I trzeba było im tę ziemię odbierać po kawałku, każdą dolinę, każdą przełęcz, każdy bór i każdą polanę. I udało nam się to nie bez nieocenionej pomocy wiedźminów. Ale te czasy minęły, Geralt, minęły bezpowrotnie.

Ostatnie życzenie

Zaprawdę, nie masz nic wstrętniejszego nad monstra owe, naturze przeciwne, wiedźminami zwane, bo są to płody plugawego czarostwa i diabelstwa. Są to łotry bez cnoty, sumienia i skrupułu, istne stwory piekielne, do zabijania jeno zdatne. Nie masz dla takich jak oni między ludźmi poczciwymi miejsca. A owo Kaer Morhen, gdzie ci bezecni się gnieżdżą, gdzie ohydnych swych praktyk dokonują, starte być musi z powierzchni ziemi, a ślad po nim solą i saletrą posypany.
Anonim, Monstrum albo wiedźmina opisanie

Krew elfów

Nie chcieli wiedzieć o niczym, nie obchodziły ich dylematy, które spędzały z powiek sen królom, czarodziejom, władykom i wodzom, problemy, od których trzęsły się i huczały rady, kręgi i tingi. Nie istniało dla nich nic, co działo się za tonącymi w śniegach przełęczami, za Gwenllech niosącą kawały kry w ołowianym nurcie. Istniało dla nich tylko Kaer Morhen, samotne, zagubione wśród dzikich gór. [...] mówili wyłącznie o jednym – o wiośnie. O zbliżającym się wyjeździe na szlak. O tym, co szlak im przyniesie – o wampirach, wyvernach, leszych, lykantropach i bazyliszkach.

Krew elfów

Włóczą się po kraju, natrętni i bezczelni, sami mianujący się złego tropicielami, wilkołaków pogromcami i upiorów tępicielami, łatwowiernym wydzierając zapłatę, po którym to niecnym zarobku ruszają dalej, by w najbliższym miejscu podobnego szalbierstwa domierzyli. Najłatwiejszy przystęp znajdują oni do chaty uczciwego, prostego i nieświadomego włościanina, który wszelkie nieszczęścia i złe przypadki łacno przypisuje czarom, nienaturalnym stworom i potworom, działaniu płanetnika albo złego ducha. Miast do bogów się modlić, miast do świątyni bogatą zanieść ofiarę, prostak taki podłemu wiedźminowi gotów oddać grosz ostatni, wierząc, iż wiedźmin, ów odmieniec bezbożny, zdoła dolę jego odwrócić i nieszczęściom zapobiec.
Anonim, Monstrum, albo wiedźmina opisanie

Krew elfów

Nie mam nic przeciwko wiedźminom. Niech sobie polują na wampiry. Byleby tylko płacili podatki.
Radowid III Śmiały, król Redanii

Krew elfów

Pragniesz sprawiedliwości, wynajmij wiedźmina.
Grafitti na murze Katedry Prawa Uniwersytetu w Oxenfurcie

Krew elfów

Wiadomym jest, że wiedźmin, gdy mękę, cierpienie i śmierć zadaje, to takiej similissime lubości i rozkoszy doznaje, jaką człek pobożny i normalny tylko wtenczas ma, gdy z małżonką swą ślubną obcuje, ibidem cum eiaculatio. Z tego jasno wypływa, że i w tej materii wiedźmin naturze przeciwnym jest stworem, niemoralnym i plugawym zwyrodnialcem, z dna piekła najczarniejszego i najsmrodliwszego się rodzącym, albowiem z cierpienia i męki sam chyba tylko diabeł rozkosz czerpać może.
Anonim, Monstrum, albo wiedźmina opisanie

Wieża Jaskółki

– W każdym razie wiedźmini nie są pozbawiani emocji. Chodzi raczej o to, że mutacja pozwala nam nad nimi prawie w pełni panować, zawsze spokojnie podejmować decyzje. – Lambert podrapał się po głowie, zbierając słowa. – To oczywiście nie oznacza, że nie podejmujemy decyzji pod wpływem emocji. Jest to po prostu jeden z wkalkulowanych czynników, który, jeśli trzeba, potrafimy zignorować. Dzięki temu nie wpadamy w panikę i nie uciekamy w popłochu, kiedy się boimy, ignorujemy prowokatorów, nie wybuchamy niepohamowanym śmiechem... Potrafimy kontrolować większość swoich reakcji. Tak właściwie bylibyśmy w stanie utrzymywać twarze bez wyrazu przez cały czas. Chyba. Trudno powiedzieć, co jest prawdziwym odruchem, a co wyuczonym.

Opowiadanie Co dwie głowy... w zbiorze Szpony i kły

Advertisement